Test nożyczek do wycinania aplikacji - Fiskars kontra Olfa

test+nozczek+magda+gasowska.jpg

Jeżeli szyjesz art quilty wykorzystując aplikację z surowym brzegiem szybko orientujesz się, że są ci potrzebne naprawdę dobre nożyczki. Ja przetestowałam dwie pary takich nożyczek i chętnie dzielę się swoimi spostrzeżeniami.

Zasadniczo nie przykładam dużej wagi do sprzętów, które służą mi do szycia. Oczywiście szukam zawsze rozwiązań w których stosunek jakości do ceny jest zadowalający ale wybieram zazwyczaj proste rozwiązania. Wycinanie aplikacji podniosło jednak poprzeczkę moich oczekiwań. Żmudne wycinanie skomplikowanych kształtów, łuków o małym promieniu, ząbków, wycinanie przewężeń czy częsta zmiana kierunku cięcia udowodniły mi, że sprzęt ma znaczenie. Dość szybko okazało się, że precyzja cięcia przekłada się na efekt wizualny.

Teraz, po paru latach szycia, już wiem jakiego sprzętu mi trzeba:

  1. Nożyczki muszą być ostre ze względu na fakt, iż tnę materiał i ma być on ucięty nie usiepany. Flizelina, klej - cokolwiek co postanawiam użyć do podklejenia materiału, ma zazwyczaj warstwę z papierem do kopiowania. Tak więc tnę trzy warstwy: materiał, warstwę klejącą i papier. Nożyczki muszą temu podołać.

  2. Muszą być małe. Czasami wycinam niezwykle skomplikowane kształty, co chwilę zmieniając kierunek cięcia lub wycinam coś ze środka jakiegoś kształtu a wszystko to jest takie małe…. Dużymi nożyczkami nie da rady - długie ostrza o coś zaczepiają, nie mieszczą się, a ja efektywnie wykorzystuję tylko kilka centymetrów tuż przy ramionach.

  3. Nożyczki muszą być lekkie i wygodne. Wycinanie aplikacji zajmuje dużo czasu. Ręce męczą się podczas tak mozolnej, precyzyjnej pracy.

W swojej pracowni mam od kilku lat nożyczki OLFA SCS-4. Mają długość całkowitą 13 cm, duże, wygodne uchwyty które mieszczą 3 palce. Jest to niezwykle ważne gdyż zapewnia większą precyzję cięcia i mniejsze zmęczenie dłoni podczas długotrwałego cięcia. Ostrza są dobrze spasowane i nawet cienka tkanina nie jest wciągana między ostrza. Czubek nożyczek jest ostry i pozwala na precyzyjne docinanie małych elementów. Producent twierdzi, że można nimi ciąć karton i tekturę ale nie próbowałam takich eksperymentów.

Na targach Fast Textile natknęłam się na stoisko FISKARS i zapragnęłam uzupełnić swoje instrumentarium o nowe nożyczki. W celach eksperymentalno-poznawczych. Kupiłam nożyczki Classic do nitek. Są niewiele krótsze od OLFY SCS-4 - mierzą 12,5 cm. Są niezwykle ostre, na czubkach mają zeszlifowane ostrza co pozwala na precyzyjne przycinanie nitek. Według producenta dedykowane są do cięcia małych elementów w patchworku. Muszę jednak przyznać, że nie są wygodne. Uchwyty na jeden palec powodują, że trudno nimi precyzyjne manewrować. Przyzwyczajona do wygody OLFA SCS-4 byłam nimi rozczarowana. Ręka szybko mi się zmęczyła, palce rozbolały. Według mojej opinii zdecydowanie lepiej do wycinania aplikacji nadają się nożyczki OLFY.

PODSUMOWANIE

Nożyczki OLFA SCS-4 oraz Fiskars Classic do nitek mają podobną długość, czubek umożliwiający precyzyjne cięcie, są ostre oraz przeznaczone również dla osób leworęcznych.

Przewagą nożyczek OLFY jest wygodny uchwyt na 3 palce oraz możliwość cięcia tektury. Nożyczki mają również podkładkę dociskową zapewniającą dobre przyleganie ostrzy. Śruba łącząca ostrza przesunięta jest bliżej czubka nożyczek co sprawia, że można ciąć z użyciem mniejszej siły.

Za nożyczkami FISKARS przemawia cena (ok 40 zł). Jest to prawie dwukrotnie mniej niż cena OLFY (ok 60-70zł). Małym plusem jest również gładki plastik na uchwytach - nożyczki nie brudzą się tak łatwo.

Czasami wycięcie wszystkich elementów aplikacji i ich spasowanie zajmuje mi więcej czasu niż ich przyszycie i wypikowanie. Precyzję wycięcia poszczególnych fragmentów uważam za niezwykle ważną gdyż rzutuje na ich późniejsze spasowanie. Aplikacje czasami są tak małe, że zachowanie kształtu poszczególnych elementów decyduje o rozpoznawalności ich znaczenia i czytelności w całej pracy. Myślę, że jakość nożyczek do wycinania aplikacji w art quilcie ma takie znaczenie jak jakość noża krążkowego w klasycznym patchworku. Dla mnie jest to jedno z ważniejszych, jeśli nie najważniejsze narzędzie pracy.

Previous
Previous

Patchworkowe podsumowanie 2019 roku